Pielgrzymka do Matki Boskiej Gietrzwałdzkiej

Droga Krzyżowa

Stacja I. – Jezus skazany na śmierć

Proszę Boga, żeby dodał mi siły wtedy, gdy przyjdą wielkie cierpienia
i śmierć. Bardziej niż choroba ciąży mi w tej chwili poczucie odpowiedzialności za moje życie. Na szczęście mam wielką ufność w Miłosierdziu Bożym…

Ty Panie wszystko wiesz… Wesprzyj mnie swą łaską i ogarnij Swoim Miłosierdziem niezależnie od tego co uczynię. Bądź przy mnie w godzinie próby.

Stacja II. – Jezus bierze krzyż na swoje ramiona

Człowiek chory rozumie chorego, tak jak biedny rozumie biednego. Zdrowie
i bogactwo ludzi nie jednoczą, ale choroba i bieda jednoczy. Sprawia, że naprawdę można mówić o komunii chorych. Pan Jezus chcąc świat nauczyć miłości włączył się w tę komunię, dał się umęczyć i ukrzyżować…

Panie Jezu wesprzyj mnie w niesieniu mojego codziennego Krzyża. Ty Jezu wiesz jak czasami jest mi ciężko… Naucz mnie przyjmować z pokorą doświadczenia, które zapisane są w historii mojego życia…

Stacja III. – pierwszy upadek Jezusa

Każdy człowiek jest grzeszny. Nikt nie może o sobie powiedzieć, że jest święty. My zresztą nigdy nie wiemy, w którym miejscu stoimy. Nigdy nie potrafimy powiedzieć, że jesteśmy bezpieczni. Nigdy nie jestem bezpieczny, bo nigdy nie wiem, ile zmarnowałem łaski Bożej, i nigdy nie wiem, kto jest bliżej świętości, a kto jest bliżej potępienia. Możemy tylko ufać, ufać dobroci Bożej, miłosierdziu Bożemu, i to ufać bezgranicznie…

Panie proszę bądź ze mną kiedy po raz kolejny upadam. Przemień mnie swoim spojrzeniem pełnym miłości. Okaż miłosierdzie abym mógł podnieś się z upadku…

Stacja IV. – Spotkanie z Matką

Maryja to matka jak inne kobiety od Ewy począwszy, tylko najczystsza ze wszystkich ludzkich matek, bo żadną najmniejszą zmazą grzechu nie skalana. Ona porodziła Jezusa, dała Mu życie, ciało i krew. Ona towarzyszyła mu z drodze na Kalwarię, współodczuwała cierpienie jedynego Syna… To właśnie Maryja jest naszą pocieszycielką. Pocieszycielką strapionych, upadających, cierpiących…

Moja najukochańsza Matko prowadź mnie do swojego Syna. Wspieraj mnie w moim ziemskim pielgrzymowaniu. Bądź mi powierniczką, opiekunką i wspomożycielką. Niech Twoja bliskość będzie mi błogosławieństwem w trudach codziennego dnia i w godzinie śmierci…

Stacja V. – Szymon z Cyreny pomaga dźwigać krzyż

Ludzkie słowo, jest niestety, zawsze tylko słowem. A czyn musi się narodzić w sercu każdego z nas, w woli i praktyce codziennego życia. Dopiero wtedy sens ma nauczanie w Kościele, rekolekcje, nauki, jeżeli się potrafi je przetłumaczyć na język uczynków, dobrych uczynków, uczynków pomocy, miłości z pełnego serca…

Jaka ulga kiedy ktoś przychodzi mi z pomocą. Czy i ja potrafię pomóc drugiemu człowiekowi? Bez przymuszania, bez namawiania… Z potrzeby serca. Z prostej, szczerej i bezinteresownej miłości…

Stacja VI. – Weronika ociera twarz Jezusa

Mam się starać wejść w sytuację drugiego człowieka, starać się zrozumieć… Zrozumieć drugiego człowieka… Akceptować drugiego człowieka, wszystko przebaczyć. Dopiero wtedy, kiedy stanę w takiej sytuacji wewnętrznej, w jakiej znajduje się tamten człowiek, wczuję się w to, co mówi, potrafię z nim współczuć – wtedy dopiero będę miał prawo cokolwiek powiedzieć na temat jego zdania czy jego decyzji. To dopiero jest miłość…

Św. Weronika z odwagą, nie zważając na strażników, ludzką opinię czy niebezpieczeństwo pomogła cierpiącemu Jezusowi. Czy widzę w zbolałej, cierpiącej, samotnej twarzy drugiego człowieka Ciebie Jezu? Czy chcę Ci pomóc? Czy na krzyżowej drodze życia potrafię być miłosierny…?

Stacja VII – Drugi upadek Jezusa

Każdy człowiek jest grzeszny. Nikt z nas nie może o sobie powiedzieć, że jest święty. My zresztą nigdy nie wiemy, w którym miejscu stoimy. Nigdy nie potrafimy powiedzieć, że jesteśmy bezpieczni. Nigdy nie jestem bezpieczny, bo nigdy nie wiem, ile zmarnowałem łaski Bożej, i nigdy nie wiem, kto jest bliżej świętości, a kto jest bliżej potępienia. Możemy tylko ufać, ufać dobroci Bożej, miłosierdziu Bożemu, i to ufać bezgranicznie. Ale ta ufność może się zrodzić tylko w duszy pokornej. Takiej, która chciałaby być dobra, a nie umie być dobra, takiej, która się brzydzi swoimi grzechami. Grzechy trzeba nienawidzić, siebie trzeba kochać. Bo Bóg nas kocha, mamy więc obowiązek siebie miłować.

Panie Jezu niesiesz moje winy… Moje słabości… Zmiłuj się nade mną, Boże, w łaskawości swojej, w ogromie swej litości zgładź nieprawość moją…

Stacja VIII. – Pan Jezus pociesza płaczące niewiasty

Do miłości braterskiej, takiej prawdziwej, trzeba dojrzeć. Ta miłość jest czymś, co stopniowo dojrzewa w człowieku, właśnie w prawdzie. Ta miłość ma być nieobłudna, tzn. ma obejmować całego człowieka, w niej ma być naprawdę pełna dobra wola w stosunku do drugiego człowieka. To nie ma być wymuszony uśmiech, tylko to ma być pełna dobra wola, pragnienie dobra dla tego drugiego człowieka…

Czy potrafię w swoim życiu zauważyć tak jak Ty Jezu drugiego człowieka? Czy tak jak Ty Panie Jezu potrafię go wesprzeć, pocieszyć? Czy potrafię otrzeć łzę niekiedy bliskiej mi osoby? Pomóż mi Jezu bym mógł Ciebie naśladować…

Stacja IX. – Trzeci upadek Jezusa

Taki nam się staje bliski ten Szymon Piotr, przez to, że jest ułomny. Pan Jezus będzie się go pytał: „Szymonie, synu Jony, czy ty Mnie kochasz?” Taka prosta jest ta scena: dwóch ludzi – Pan Jezus i apostoł, który się Go zapierał, a teraz po zmartwychwstaniu cieszy się, że może z Nim rozmawiać. „Czy ty miłujesz Mnie? Panie, Ty wiesz, że Cię miłuję”…Ważniejsze jest, żeby Pan Jezus wiedział, że Go kochamy, niż żebyśmy my sami to wiedzieli. Bo przecież nie chodzi o nas, ale o Niego. A On wie, że Go kochacie, nawet wtedy, gdy się wam wydaje, że jesteście źli, że nie macie odrobiny miłości, gdy upadacie… On wie, że pod tym wszystkim, pod tą brudną pianą naszej słabości i grzechów jest prawdziwa miłość. Wola Piotra cała była skierowana ku Panu Jezusowi, chociaż grzeszył i był tak ułomny. Mimo to Pan Jezus nie wątpił, że Go miłuje. A jeśli pytał to dlatego, że Pan Jezus lubi – jak św. Teresa powiedziała – żeby Mu mówić, że się Go kocha…

Upadam po raz kolejny, a Ty mój Mistrzu jesteś cały czas ze mną…

Kocham Cię Jezu…

Stacja X. – Odarcie z szat

Stosunek do duszy drugiego człowieka musi być ogromnie delikatny, bo to jest instrument Boży. Bardzo łatwo jest coś przestawić, coś przekręcić w duszy drugiego człowieka i w ten sposób coś zepsuć, zamiast poprawić… Dlatego trzeba pamiętać o belce i drzazdze i nie spieszyć się zbytnio z wyciąganiem drzazgi z oka bliźniego. Najpierw trzeba dobrze zobaczyć, czy w naszym własnym oku nie ma jakiej belki… Nieraz tak łatwo chcemy w życiu drugiego człowieka usuwać najmniejsze niedoskonałości… Coś poprawiać…

Jezu ukochany wszystkie upokorzenia znosisz z miłości do Ojca i do człowieka. Wspomóż mnie swoją łaską gdy będę przeżywał tę stację w swoim życiu i dopomóż abym nigdy nie oskarżał i nie oceniał bliźniego…

Stacja XI. – Przybicie do Krzyża

Pan Jezus Ewangelię przypieczętował okrutną męką i śmiercią, nie można więc sobie tej nauki lekceważyć. Pan Jezus był tak strasznie do krwi biczowany, że jak zachowane do dzisiaj płótno grobowe świadczy, całe ciało od stóp aż do głowy było pokryte ranami. Chrystus sam powiedział, że gdyby chciał to aniołowie przyszliby Go uwolnić, ale On wolał ponieść śmierć za nasze grzechy i dlatego pozwolił się ukrzyżować, i tak na trzech gwoździach zawieszony składał ze swego życia ofiarę, aby nam wybłagać miłosierdzie Boże i wieczne szczęście.

Oto kres doczesnego zmagania, wycieńczony jesteś Panie… Jednak resztkami sił rozchylasz ramiona, by dać światu znak, że czekasz na każdego człowieka z otwartymi ramionami… Czy i tu jestem blisko Ciebie?

Stacja XII. – Jezus umiera na krzyżu

Pan Bóg postawił Krzyż w środku czasów. Wszystko przemija. Krzyż stoi jak słup zatknięty w rzece. Rzeka płynie, a słup stoi. I teraz jeszcze stańcie pod krzyżem, i patrzcie na krew, która płynie, na ten ogromny spokój, który ogarnia Chrystusa w Jego męce. Spokój, ból i cierpienie, i miłość. Bóg zawieszony na tle ciemności, tylko jasne ciało Chrystusa. On kona. Oddaje wszystko Bogu, nie zostawia, płaci za twoje serce, za twoją miłość, kupuje sobie ciebie, odkupuje ciebie, kupuje za swoją miłość, za krew swoją, za swoją śmierć. W takim momencie związuje się takie więzy, których już nigdy potargać nie będzie można…

Najukochańszy Jezu co Cię spotkało za miłość, dobro, ciepło, prawdę? Ty Jezu oddałeś swoje życie dla mnie… Umarłeś abym mógł żyć…

Stacja XIII. – Zdjęcie z krzyża

Od czasu grzechu pierworodnego jedynym pewnym świadectwem miłości jest ofiara. Jeżeli jest całkowita, to świadczy niezawodnie o tym, że człowiek więcej kocha Boga niż siebie. Proste: „Bądź wola Twoja”, w wielkim cierpieniu wypowiedziane, jest większym świadectwem miłości, niż wszystkie zachwyty i porywy duszy rozmodlonej. Stąd i Syn Boży gdy się stał Człowiekiem, nie znalazł doskonalszego wyrazu dla swojej miłości niż śmierć krzyżowa. Przez tę ofiarę wszyscy ludzie dobrej woli odnajdują swoją drogę do Boga. Staje na tej drodze każdy, kto decyduje się kochać Boga ponad wszystko, a wszystkich ludzi tak jak siebie.

Maryjo przytulasz zbolałe ciało swojego jedynego syna. Cierpisz, a mimo to nie tracisz nadziei. Jestem blisko Ciebie… Przytul mnie w trudnych momentach mojego życia. Tak, abym idąc za Jezusem mogła powiedzieć „Bądź wola Twoja”

Stacja XIV. – Złożenie do grobu

Jam jest zmartwychwstanie i życie, kto we mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie, a każdy kto żyje i wierzy we mnie, nie umrze na wieki”… Nie wolno nam być pesymistami, którzy ciągłe się martwią o to, co będzie. Musimy iść przed siebie i cieszyć się, tak jak św. Piotr się cieszył, jak pierwsi chrześcijanie się cieszyli, Maria Magdalena i inni, bo Bóg jest pełen miłosierdzia. „Odrodził nas przez zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa ku nadziei żywej”. Nie mielibyśmy nadziei, bo jakaż mogła być nadzieja, gdyby się nie stało to, co się stało na Kalwarii i w Noc Zmartwychwstania. A tymczasem „odrodził nas… ku nadziei żywej”, bo Chrystus zmartwychwstał i nas prowadzi do zmartwychwstania…

Złożono Twoje Ciało do grobu Jezu, a Ty po trzech dniach Zmartwychwstaniesz, by jeszcze hojniej wylewać na nas Twoje Miłosierdzie. Dziękuję Ci Boże…

Któryś za nas cierpiał rany, Jezu Chryste zmiłuj się nad nami !

Boże pełen miłości i miłosierdzia, proszę nie opuszczaj mnie nigdy, bo bez Twojej łaski nic nie zdołam uczynić, ani dla Ciebie, ani dla siebie, ani dla innych.

Oprac. Magdalena Kamińska